Chodzimy do teatru, by się wzruszyć, uciec od rzeczywistości, zaskoczyć. Ale czasami samo życie wprasza się na scenę, niezapowiedziane, z rozbrajającą autentycznością. Zwykły wieczór w Izmicie w Turcji przerodził się w niezapomniany moment, nie dzięki zwrotowi akcji, ale dzięki gościowi równie nieoczekiwanemu, co wzruszającemu: bezpańskiemu psu.
Cisza, scena, wstrzymany oddech…

Dreszcz przechodzi przez salę. Ten prosty, instynktowny gest porusza do głębi . Publiczność najpierw wstrzymuje oddech, a potem wybucha brawami. Niektórzy się śmieją, inni płaczą. Emocje są surowe, czyste, nie do udawania.
